lipca 14, 2013
Wariacje w ogrodzie!
Już dwa tygodnie wakacji za nami, a ja wciąż nie mogę się w pełni oswoić z faktem, iż w ogóle się zaczęły!
No cóż, witam Was drodzy Czytelnicy w kolejnej, wakacyjnej notce. Jeszcze wczoraj rano byłam święcie przekonana, że napiszę post w zupełnie innej, planowanej od dawna tematyce ciekawostek. Wszystko odmieniło się w trakcie rodzinnego odchwaszczania ogródka. Przyznam, chwasty rozpasały się niemiłosiernie i wreszcie trzeba było zakasać rękawy i zakończyć sprawę raz na zawsze.
No i... zaczęło się.
Flopka jest o tyle dla mnie nieprawdopodobna, że zawsze znajdzie sobie zajęcie. I tak stało się również w tym przypadku. Wszyscy bez wyjątku ciężko harowali w ogrodzie. Mały Łobuz krążył wokół nas, trącając nas nosem (znany zwyczaj Flopi, chcący wymusić zwrócenie na nią uwagi), węsząc z zaciekawieniem, bądź wyczekując rzucenia patyka. Z początku, jak zwykle, gdy mój tata wyrównywał ziemię - stała przy nim czekając na aport. Po pewnym czasie jednak zajrzała do mnie, dziwiąc się niepomiernie dlaczego Eko zawzięcie pieli ziemię. Nie zostawiła mnie w potrzebie. Przyglądając mi się bacznie zaczęła grzebać swoją grubuśką kopareczką w ziemi. Zachęciłam ją do dalszego kopania i po chwili nasz Norowiec, tak jak na prawdziwego jamnika przystało zaczęła niczym w głębokiej hipnozie kopać bez opamiętania! Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że po jakimś czasie, gdy wyjrzało słońce i zrobiło się niezwykle parno, Flopka zmęczona położyła się w dole lecz... nadal kopała! Wyglądało to przekomicznie!
A teraz ful zdjęć! Przecież wiem, że to kochacie... ;)
Na tym jednak nie poprzestała, gdy udałam się na chwilową przerwę, Flopi również porzuciła dotychczasowe zajęcie i znów poczęła asystować z nadzieją przy tacie. Zaczęło się szaleństwo z patykami. Goniłam z nią po całym ogrodzie, przy okazji ucząc się aportu (nadal wychodzi nam to w stylu „Pożal się Boże”). Jeszcze później znalazła się od dawna poszukiwana piłeczka gumowa! Nie muszę nawet pisać, co działo się dalej...
W trakcie pielenia znalazłam również parę interesujących rzeczy, w tym krzemień oraz bluszcz, którego gałązka została częściowo zabetonowana. Roślina mimo tego drobnego defektu beztrosko rosła dalej. Czas minął niezwykle szybko. Dawno tak się nie ubawiłam i równocześnie nie widziałam Flopy tak żywej i wesołej. Widzę, że wreszcie przyzwyczaiła się do nowego miejsca (co jak widzicie trochę trwało i nie obeszło się bez szwanku) i w stu procentach go zaakceptowała! Miło było znów ujrzeć mojego Longera, który ze szczenięcą ciekawością jak i werwą hasał po ogródku.
Nasz Bluszcz Hardcore ;) |
W trakcie pielenia napotkałam trzykrotnie jakieś ziemne gąsienice... Oto jedna z nich:
Po udanej audiencji Gąsienica postanowiła z gracją schować się pomiędzy kostki brukowe. ;) |
Tak się składa, że w pewnej chwili pomyślałam mądrze, by tego wszystkiego nie uwiecznić. Tak powstał nam spontaniczny klip z szalonym kopaniem i sprinterskim bieganiem po działce w roli głównej.
Flopi... jesteś prawdziwym Diabełkiem w Przebraniu! ;)
Na zakończenie opowiem jeszcze o jednej... dość kontrowersyjnej rzeczy.
Otóż tydzień temu, we wtorek udałam się z Flopi na szczepienie przeciw wściekliźnie i przy okazji zapytałam się odnośnie ciąży urojonej i tego, czy Flopka może spotkać się z Kendo.
Wynikły nam z tego dwie wieści:
Dobra
Zacznę od niej, bo z reguły ludzie zawsze wolą najpierw tą pod hasłem pozytywnym.Otóż, pierwszym co trochę mnie zdziwiło był fakt, że znowu badać Flopkę będzie inny wet. Dotąd nawet myślałam, że w lecznicy mamy ich tylko 2, aż tu nagle trzecia pani wyrosła. Wykonaliśmy zastrzyk (wspominałam, że Flopi to panikara?) po czym poruszyłam temat niedawnej ciąży urojonej. Po badaniu Pani weterynarz odparła lakoniczie odnośnie spotkania z Panem Kropkiem: „No, można spróbować…”
I to nasza dobra wiadomość.
Dziwna
Nie będę określać ją mianem złej, gdyż tak jej nie postrzegam. Ona jest po prostu kuriozalna.W trakcie badania, by wykryć jakieś ślady po ciąży urojonej i nie tylko, wet wyciągnęła stetoskop i zaczęła osłuchiwać Flopkę. Byłam spokojna, dopiero 2 miesiące temu inny weterynarz badał pod tym kątem Flopildę i bardzo zachwalał stan serca porównując go nawet do dzwonu. Badanie skończone. Lekarze kieruje do mnie słowa, gdzie oświadcza, że Flopi ma jak to ona ujęła „lekki szmerek w sercu”. Zmroziło mnie. Jeszcze bardziej zamarłam, gdy zaczęła gadać o tabletkach i (uwaga) przeszczepie, którego tak czy siak nie zrobią, bo medycyna nie jest na tym etapie. Rozpoczęła wykład o tym, by Flopi jak najmniej się denerwowała, bym ją uspokajała, gdy szczeka i takie inne. I teraz wnioski - jak do licha tak żywa sunia jaką jest Flopi nagle dostaje wyrok psa ze słabym sercem...
Dodatkowo będąc na wcześniejszej wizycie weterynarz w trakcie uzupełniania kartoteki jak katarynka powtarzał: „Co za serce, co za serce…” Nie chcę, żebyście uznali, że nie wierzę wetowi, ale cała sytuacja mnie po prostu zmieszała i kompletnie zbiła z tropu. Coś mi tu po prostu śmierdzi, nie mówiąc o bardzo podejrzanym fakcie, że przed nami byli panowie z firmy farmaceutycznej...
Albo serce Flopi w dwa miesiące się zepsuło, albo ktoś tu wciska mi kit. A może jednak? Przeprowadzka i stres przez nią wywołany odpalił cały łańcuch, który doprowadził do wyniszczenia mięśnia sercowego..? Zaraz po powrocie zanurkowałam w internetową skarbnicę poszukując jak najwięcej informacji o domniemanym szmerze w sercu i jego objawach. I... Przykro mi, Flopka żadnych nie ma. Żadnych duszności, kaszlu czy innych rzeczy, który właściciel mający na względzie zdrowie swojego psa by zauważył... Jedyne co mogę w tej sprawie uczynić to wzbogacenie diety Flopy w składniki wspierające układ krwionośny i w najlepszym wypadku udanie się do innego weterynarza. Sama istota lekarza, który badał Flopę wydawała się dziwna. Ta kobieta od początku mi się nie podobała. Niestety, jestem i nie kryję się z tym - hipochondryczką. Również na tle mojego psa. Teraz dopatruję się we wszystkim domniemanej choroby serca. Najgorsze były dwa pierwsze dni po wizycie. Teraz już wróciła mi trzeźwa świadomość tego, że Flopi jest tą samą żywą, uszczęśliwiającą mnie sunią jaką była przed wizytą. Nawet zauważyłam, że stała się bardziej żywiołowa i ciekawsza świata. Ostatnio, na spacerze znalazła sobie jabłuszko, które dumnie niosła po działkach. A nigdy podobnej rzeczy nie czyniła...
Tak więc... Wiem, lepiej chuchać na zimne lecz w tym przypadku pozostanę bardziej sceptyczna. Do weta tak czy owak pochodzić muszę - w celu socjalizacji Flopi, która nie do końca przepada za przebywaniem w lecznicy. Przy okazji więc poproszę o badanie serca.
Ps. Nie wspomnę, że trudno przebadać jak i cokolwiek orzec, gdy badany pies jest zestresowany i czasem chce się wyrwać...
Pocieszam się tylko faktem, że jest możliwość, by Flopka spotkała się z Kendo. Tylko szukać sposobności do wizyty. ;)
A Wy co sądzicie o całej sprawie? Ah i ciekawa jestem opinii na temat filmiku. :D
Pozdrawiamy Was gorąco!
Sprawa, mi też śmierdzi. Widziałam już nie jednego psa z chorym sercem, nie wydaje mi się, że Flopi choruje, ale warto by było iść do innego weta zbadać ją pod tym kątem. Ciekawe co on by na to.
OdpowiedzUsuńFilmik świetny, mój Okrucho też się ostatnio za kopanie wziął i obsypał piaskiem kolegę :D
http://blog-na-czterech-lapach.blogspot.com/
POZDRAWIAMY H&O
Filmik bardzo udany, uśmiałam się przy nim jak nigdy ;), a ta piosenka bardzo do niego pasuje. Czekam na następny równie dobre filmiki ;). Flopka fajnie kopie leżąc :D. A sprawa jest bardzo dziwna, tym bardziej, że Flopa była wcześniej badana.
OdpowiedzUsuńchersi-labradoodle.blogspot.com
Flopince zabawy w ogrodzie widać sprawiają ogromną radość:D
OdpowiedzUsuńLiczę na to, że sprawa z serduszkiem nie była poważna..
Pozdrawiamy :)
Oj Flopka, jakie zajęcie sobie znalazłaś :D
OdpowiedzUsuńMam NADZIEJĘ, że te "szmery" to jedna wielka bzdura i że Flopce nic nie będzie.
Zazdrościmy Wam takiego ogrodu...
OdpowiedzUsuńCzasem weterynarze psują nerwy
właścicielom tylko dla kasy!
Pozdrawiamy:)
Natalia&Milka
Widać, że Flopce wiele frajdy sprawiają takie zabawy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy:)
ależ Flopka ma zabawę.! ulalalalala. :3
OdpowiedzUsuńoby było wszystko ok,trzymamy kciuki.
pozdrawiamy
Ola i Baddy.
Flopuńcia-Wariatuńcia i kłopoty z sercem? Ech, wątpię. Nie, żebym miała jakieś wykształcenie weterynaryjne czy coś w tym stylu, ale wydaje mi się, że ta sytuacja jest jakaś naciągana. No bo skoro 2 miesiące wcześniej byłaś z Flopi u weta, który powiedział, że ma serce jak dzwon, to nie sądzę, żeby stres związany z przeprowadzką mógł popsuć jej serce. Coś mi się wydaje, że diagnoza pani weterynarz była dosyć ściśle związana z wcześniejszą wizytą panów farmaceutów. Niestety nie każdy, kto rzekomo służy dobru zwierząt, tak na prawdę działa dla siebie. A skoro Ty nie zauważyłaś żadnych objawów szmerów w sercu, to raczej mało prawdopodobne, aby takowe pani wet mogła zdiagnozować. Mam nadzieję, że udanie się do innego lekarza wszystko wyjaśni :)
OdpowiedzUsuńAhhh, szalejąca Flopuńcia-Wariatuńcia (sorki, spodobało mi się :P)! Filmik zawodowy - nawet nie wiedziałam, że jamnik może się tak zgiąć ;)Nawet sam kształt dziury (podłużny) wygląda komicznie, gdy Flopka się do niej wgramoliła ;D Bosko, bosko, bosko! Mam nadzieję, że spotkacie się w najbliższym czasie z Kendo ;)
Pozdrowionka! :D
Flopka umie sobie znaleźć zabawę!;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, mam nadzieję, że to nic poważnego z serduszkiem...
Filmik super, muzyka świetnie dobrana, fajnie zmontowane, no i oczywiście genialna Flopi! ;)) Uśmiałam się, jak ona kopie, biega, skacze... :DD
Pozdrawiamy
J&T
No, no nie wiem, co powiedzieć. Weterynarz niby lekarz, jednak czasem takie bzdury gada( na myśli mam akurat naszego), więc nie zdziwiłabym się, gdyby i oto ta Pani co nieco pokręciła....
OdpowiedzUsuńSuper filmik! Muzyczka idealnie się komponuje z wariującą, żywą Flopinką :)
OdpowiedzUsuńZiemna gąsienica też świetnie się prezentuje :3
Cóż, powiem szczerze, że w życiu bym nie podejrzewała, iż Flopi może mieć cokolwiek z sercem... Do tego muszę przyznać, że krótko przed Tobą byłam właśnie u tej Pani na szczepieniu Kendo i zaczęła mówić, że ma jakiś nabrzmiały brzuszek... A jeszcze jakieś dwa tygodnie temu widzieliśmy się z hodowczynią Kendo i właścicielką jego ojca, a one nic nie zauważyły. Poza tym maluch nie ma żadnych innych objawów choroby, robaków (był nawet niedawno odrobaczany), brzuszek jest miękki, więc nie wiem, w czym problem... Dziwne to trochę.
A co do spaceru- musimy się gdzieś wybrać z psiakami :D
Super filmik, a Flopka koparka jest przeurocza. Ja na Twoim miejscu skonsultowałabym się z innym weterynarzem. Jedni są tacy, że kochają zwierzęta a inni chcą zarobić.
OdpowiedzUsuńMoże na dogo napisz o tej sprawie
Pozdrawiam
U mnie wręcz przeciwnie - wakacje płyną za szybko - to pewnie przez tą pracę ;/
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ta sprawa z wetem jest nieco dziwna. Sam filmik zaprzecza temu stwierdzeniu. A co do filmiku to sama wiesz, że genialny - muzyka, dobra jakość - idealnie ! A Flopka była przy tym pewnie najszczęśliwszą psinką na świecie ! ! ^o^
Czekamy na kolejną notkę,
Pozdrawiamy,
ŁAPKA !
Hej! Super blog! Sadzenie roślinek i pielęgnacja ogrodu nie jest taka prosta, ale z pomocą twojego psiaka może się stać prościejsza :D Super zdjątka. Jak zrobiłaś ten facebook? Chciałabym też coś takiego u siebie. Jeśli możesz odpisz u mnie :] Będę do ciebie zaglądać wcześniej i zapraszam do siebie: wako.cba.pl ;konkursy, informacje o psach, oceny blogów i wiele więcej :) Pozdrów swoje zwierzątko :> Nicole i Wakuś
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń