października 11, 2013
A życie dalej kołem się toczy...
Wszak miesiąc dobry już za nami, a u nas prawdziwa blogspotowa jesień nastała.
Cóż... przyznam nie spodziewałam się aż takiego braku czasu, ale jak to mówią Żyć nie umierać!
Można by rzec, że u nas po staremu... choć jednak nie do końca. Okres próbny jaki czekał nas z nastaniem 2 września przebiegł pozytywnie. Flopka przyzwyczajona rannymi wyjściami rodziców nie odczuła tego w jakiś dotkliwy sposób. Mimo wszystko wciąż jest od rana do popołudnia sama.
Tydzień to jedna wielka rutyna. Dni zdawają się zlewać. Powrót do domu - spacer - jedzenie - spanie - pies - lekcje - pies...
Wszystko odżywa z nastaniem upragnionego piątku. Cały tydzień mojej nieobecności chcę zadośćuczynić jej to długimi spacerami po przydrożnych polach, a to odwiedzinami w starych okolicach czy spotkaniami ze psimi znajomymi. Mimo trudności jakie stawiają szkolne obowiązki cały czas idziemy jednostajnym torem - skupiamy się na tym co mamy wyznaczone. Coraz częściej myślę o nagraniu filmiku jesiennego, w którym uwieczniłabym wszystkie dotychczasowe osiągnięcia, ale kiedy? Czas pokaże.
Jak na razie utrwalamy stare komendy, wprowadzamy kilka nowych, bawimy się we frisbee (bo na obecny czas inaczej tego nie ujmę), w stoickim spokoju zatapiamy się w agility i koniec, końców - skubiemy trochę obi.
W kwestiach posłuszeństwa zdajemy się kroczyć dzielnie naprzód. Dużo ostatnio poradziła mi przyjaciółka. (za co niezmiernie jej dziękuję) Dzięki czemu przywołanie idzie nam lepiej.
Długoterminowe plany na przyszłość? Iść wyznaczonym torem i pamiętać, że gdy wchodzę do mieszkania to dzień Flopi dopiero się zaczyna. Dlatego najważniejsze jest znalezienie jak najwięcej czasu dla jamniczki.
Tymczasem spotkań ciąg dalszy! Socjal dzięki temu może choć trochę się polepszyć. Nie mówiąc już o tym, że mogliśmy odwiedzić okolice gdzie dawniej mieszkaliśmy. Było cudownie!
Jednym z najbardziej radujących mnie ostatnio rzeczy jest fakt, iż coraz częściej ośmielam się spuszczać luzem Flopkę na dworze. W najbliższej okolicy spuszczam ją zupełnie, w miejscach odwiedzanych rzadziej, figuruje jeszcze na lince. Wydaje mi się, że jest to wyzwanie największe dla mnie, gdyż robię błąd jakim jest panika. Jeśli jednak mam porównywać - postępy są znaczne.
Nie wiem jak często będę bywać w blogowych stronach. Postów i pomysłów nagromadziła się spora ciżba, toteż mam nadzieję, że uda mi się w miarę systematycznie notki rozplanować. Przede wszystkim pragnę w końcu opublikować szelkową recenzję i zrelacjonować nasze ostatnie odwiedziny w starym domu. ;)
Mamy szczerą nadzieję, że nie zapomnieliście o nas. Sama mam wrażenie, że tu na blogsferze tracimy życie. Postaram się nadrobić zaległości, ale wiadomym jest, iż z krytycznych rezerw czasowych nie będzie to regularne.
Nic to, cieszę się, że miałam czas się do Was odezwać, moi Drodzy. Mam nadzieję, że za tydzień dopisze mi tyle samo szczęścia, a teraz życzymy Wam jak najwięcej chwil spędzonych z Waszymi czworonożnymi towarzyszami!
Trzymajcie się,